Etap wyszedł znowu grubo
Środa, 30 maja 2007
· Komentarze(0)
Etap wyszedł znowu grubo ponad 100 km. Rano wstajemy po piątej i przed szósta wyjazd. Nadal pagórki, lasy i pola, odpoczywamy co piętnaście, dwadzieścia kilometrów. Przed Kłajpedą silny przeciwny wiatr prawie zatrzymuje nas w miejscu. Waldek zgłasza problemy z rowerem, coś mu przeskakuje w napędzie i trzeszczy. Docieramy do centrum miasta, Edek w informacji pyta o camping. Zwiedzamy rynek i nadbrzeże, potem siadamy na ławce w centrum. Waldek oznajmia, że z powodu awarii roweru , nie jedzie dalej. Napęd może się rozlecieć na trasie i wtedy będą problemy. Twierdzi, że źle mu założyli kasetę podczas wymiany szprychy. Nie usłyszał od nas słów, żeby nie rezygnował, jakoś tak wyszło. Poszukaliśmy dworca, kupił bilet za 161 litów do Warszawy, z dwoma przesiadkami. Pomimo, że pociąg był za godzinę, wybrał inny, odchodzący jutro o szóstej rano. W trójkę więc jeszcze, podążyliśmy na camping. Trochę się go naszukaliśmy, po drodze było parę ale – ERASMUS — co znaczy nieczynne, o czym nie wiedzieliśmy, jadąc prawie kilometr w las, a przecież przy drodze wyraźnie pisało. Musieliśmy wrócić i prawie 20 km od Kłajpedy camping się ukazał. Namiot 10 litów, ale jak się okazało później od człowieka 5 i za rower 5 w sumie 20 – strasznie dużo. Poszliśmy na obiad i piwko ( 14lit i 4 lity ). Prysznic okazał się też płatny 5 litów, więc go odpuściliśmy, co dziwne Waldek, którego czekał długa podróż, też nie skorzystał. Po rozbiciu spacer nad morze, piękna, piaszczysta plaża, żyć nie umierać. Na polu namiotowym chwilę rozmawialiśmy z samotnym Niemcem jadącym rowerem do Moskwy i spanie. W nocy o czwartej Waldek spakował się i odjechał. Nie wychodziłem z namiotu.
Tak pożegnaliśmy się z Waldkiem. Cóż mogę powiedzieć. Zabrał ze sobą jasiek do spania, garnek z rączką, termos w którym codziennie rano parzył kawę, którą pił na postoju, puszki rybne i mięsne, no i z 20 zupek. Kawę przestał parzyć gdzieś po ósmym dniu, ale nie dociekaliśmy dlaczego. Prowadzi własną stronę w Internecie http://www.swetex.prv.pl/ , ale nie znalazłem opisu z tej wyprawy, ani zdjęć, pomimo, że prowadził notatki z podróży. Na naszej linii panuje dyplomatyczne milczenie, ciekawe czy zobaczę zrobione przez niego zdjęcia.
Tak pożegnaliśmy się z Waldkiem. Cóż mogę powiedzieć. Zabrał ze sobą jasiek do spania, garnek z rączką, termos w którym codziennie rano parzył kawę, którą pił na postoju, puszki rybne i mięsne, no i z 20 zupek. Kawę przestał parzyć gdzieś po ósmym dniu, ale nie dociekaliśmy dlaczego. Prowadzi własną stronę w Internecie http://www.swetex.prv.pl/ , ale nie znalazłem opisu z tej wyprawy, ani zdjęć, pomimo, że prowadził notatki z podróży. Na naszej linii panuje dyplomatyczne milczenie, ciekawe czy zobaczę zrobione przez niego zdjęcia.