Rano wcześniej wstajemy,
Poniedziałek, 28 maja 2007
· Komentarze(0)
Rano wcześniej wstajemy, krótkie pakowanie i bocznymi drogami jedziemy na Wilno, stolica Litwy (do 1939 stolica województwa wileńskiego), na Pojezierzu Wileńskim, nad Wilią, u ujścia Wilenki; ośrodek przemysłowy; port lotniczy, węzeł kolejowy i drogowy; ośrodek kulturalny i naukowy, uniwersytet (zał. w 1579), cenny zespół obiektów zabytkowych wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO w 1994; główny ośrodek kultury polskiej na Litwie. Wilno zamieszkują (dane za 2001): Litwini 57,8%, Polacy 18,7%. Przywitał nas sznur samochodów na dwóch, a czasami i trzech pasach. Włączyliśmy się do tego krwioobiegu i powoli zmierzaliśmy w kierunku serca, czyli starówki. Prze napisem Wilno robimy zdjęcie, przy użyciu statywu. GPS prowadzi jak po sznurku, po pewnym czasie docieramy do cmentarza na Rossie. W 1820 roku opiekujący się wówczas cmentarzem na Rossie księża misjonarze otoczyli go murem. Poza jego obrębem, tuż przy wejściu głównym, jest niewielki cmentarzyk wojskowy. Oprócz 164 żołnierzy polskich poległych w walkach o Wilno w latach 1919-20 pochowano tu też tych, którzy zginęli w 1939 r., oraz 76 akowców, ofiar walk podczas operacji "Ostra Brama" w 1944 roku. Wszystkie groby są jednakowe (choć na akowskich widnieje charakterystyczna "kotwica"), ustawione w równych szeregach. Pomiędzy nimi uwagę zwraca wielka płyta z czarnego granitu. Spoczywa tu Maria z Billewiczów Piłsudska, matka słynnego Marszałka, która zmarła w 1884 roku, a pochowana była najpierw w grobie rodzinnym w litewskich Sugintach. U jej stóp umieszczono srebrną urnę z sercem Józefa Piłsudskiego (ciało spoczęło w katedrze na Wawelu). Nie ma na płycie ani imienia, ani nazwiska, ani żadnej daty. Pod zwykłym, prostym krzyżem jest tylko napis "Matka i Serce Syna" oraz cytat z "Beniowskiego", jako że Słowacki należał do ulubionych przez Marszałka poetów. Zwiedzamy cmentarz i robimy zdjęcia. Warto odwiedzić to miejsce.
Podążamy do Ostrej Bramy, wileńska brama, wewnątrz której znajduje się kaplica z obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej. Na Bramie pierwotnie znajdował się napis w języku polskim "Matko Miłosierdzia, pod Twoją obronę uciekamy się", jednak w 1867 r. z polecenia Rosjan usunięto go zamieniając go na łaciński. Po odzyskaniu Wilna przez Polskę pierwotny napis przywrócono, jednak po 1946 roku ponownie go usunięto zastępując łacińskim. Przy bramie pełno ludzi, prawie odbywa się msza w języku polskim, słychać śpiew. Odnoszę dziwne wrażenie, że nie opuściłem Polski. Idziemy dalej . Stare miasto pięknie odnowione i zadbane, przyjemnie i miło. Wchodzimy do cukierni na kawę i ciastko, znowu słychać polski. Idziemy w kierunku ratusza. Waldkowi dzień prędzej pękła szprycha od strony kasety i w informacji dowiedzieliśmy się, gdzie są sklepy rowerowe. Po podaniu adresu, GPS planuje trasę i ruszamy. Znajdujemy sklep, ale okazuje się ,że nie mają serwisu. Jakoś jednak wyszło, że to zrobią. Czekamy chwilę, Waldek wychodzi zadowolony bo chcieli tylko 1 lita. Ruszmy na dalsze zwiedzanie. Oglądamy uniwersytet, katedrę, arsenał i ciężko wspinamy się na górę Trzykrzyską. Tutaj podziwiamy panoramę całego miasta. Gedimino prospekt to ostatni cel zwiedzania. Szukamy poczty w celu znalezienia kleju. Zapomniałem napisać, że Edek kupił w Trokach znaczki bez kleju i nie mógł wysłać kartek. Na poczcie pani w okienku trochę się uśmiała, wzięła znaczek i odkleiła podkładkę pod znaczkiem, a następnie go przykleiła. Okazało się , żeby przykleić znaczek wcale nie trzeba go ślinić. Niezły obciach !!. Przed opuszczeniem Wilna opanowuje sklep i jem sałatkę z bułką, jakoś usilnie zgłodniałem. Ruszamy drogą w kierunku Kiejdan. Zaczynają się małe pagórki. Znajdujemy po poszukiwaniach , bo teren podmokły , nocleg koło drogi, za kępką drzew w wysokiej trawie. Edek reperuje zerwaną przednią lionkę hamulca, idzie mu to bardzo nieudolnie, widać, że nie ma do czynienia z naprawą rowerów. To była jego jedyna awaria roweru ( stary Author, bez amora i pozaklasowa przerzutka, ale ciągnął !), nielicząc rozregulowanej tylniej przerzutki. Morał – ma bezawaryjny rower( czyżby Toyota ?), więc nie musi się znać na naprawach. Komarów brak – to plus.
Podążamy do Ostrej Bramy, wileńska brama, wewnątrz której znajduje się kaplica z obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej. Na Bramie pierwotnie znajdował się napis w języku polskim "Matko Miłosierdzia, pod Twoją obronę uciekamy się", jednak w 1867 r. z polecenia Rosjan usunięto go zamieniając go na łaciński. Po odzyskaniu Wilna przez Polskę pierwotny napis przywrócono, jednak po 1946 roku ponownie go usunięto zastępując łacińskim. Przy bramie pełno ludzi, prawie odbywa się msza w języku polskim, słychać śpiew. Odnoszę dziwne wrażenie, że nie opuściłem Polski. Idziemy dalej . Stare miasto pięknie odnowione i zadbane, przyjemnie i miło. Wchodzimy do cukierni na kawę i ciastko, znowu słychać polski. Idziemy w kierunku ratusza. Waldkowi dzień prędzej pękła szprycha od strony kasety i w informacji dowiedzieliśmy się, gdzie są sklepy rowerowe. Po podaniu adresu, GPS planuje trasę i ruszamy. Znajdujemy sklep, ale okazuje się ,że nie mają serwisu. Jakoś jednak wyszło, że to zrobią. Czekamy chwilę, Waldek wychodzi zadowolony bo chcieli tylko 1 lita. Ruszmy na dalsze zwiedzanie. Oglądamy uniwersytet, katedrę, arsenał i ciężko wspinamy się na górę Trzykrzyską. Tutaj podziwiamy panoramę całego miasta. Gedimino prospekt to ostatni cel zwiedzania. Szukamy poczty w celu znalezienia kleju. Zapomniałem napisać, że Edek kupił w Trokach znaczki bez kleju i nie mógł wysłać kartek. Na poczcie pani w okienku trochę się uśmiała, wzięła znaczek i odkleiła podkładkę pod znaczkiem, a następnie go przykleiła. Okazało się , żeby przykleić znaczek wcale nie trzeba go ślinić. Niezły obciach !!. Przed opuszczeniem Wilna opanowuje sklep i jem sałatkę z bułką, jakoś usilnie zgłodniałem. Ruszamy drogą w kierunku Kiejdan. Zaczynają się małe pagórki. Znajdujemy po poszukiwaniach , bo teren podmokły , nocleg koło drogi, za kępką drzew w wysokiej trawie. Edek reperuje zerwaną przednią lionkę hamulca, idzie mu to bardzo nieudolnie, widać, że nie ma do czynienia z naprawą rowerów. To była jego jedyna awaria roweru ( stary Author, bez amora i pozaklasowa przerzutka, ale ciągnął !), nielicząc rozregulowanej tylniej przerzutki. Morał – ma bezawaryjny rower( czyżby Toyota ?), więc nie musi się znać na naprawach. Komarów brak – to plus.