Pogoda się poprawiła, jest słonecznie
Niedziela, 27 maja 2007
· Komentarze(0)
Pogoda się poprawiła, jest słonecznie . Jedziemy drogą na Wilno, cel dzisiejszy to Troki. Zamek na wyspie, dawna rezydencja wielkich książąt litewskich, gotycki, zbudowany przez wielkiego księcia Witolda na pocz. XV w. na Wyspie Zamkowej jeziora Gałwe. Trzeba było odbić na Troki z głównej drogi, więc znowu zaliczamy 20 km szutru, jak się wolno jedzie można podziwiać widoki. Docieramy do celu w godzinach popołudniowych. W drodze do zamku postanawiamy zostawić rowery na strzeżonym parkingu. Starsza kobieta na parkingu okazuje się polką. Opieramy rowery o pobliski dom, zabieramy co potrzeba, 10 litów ląduje w kieszeni szefowej parkingu. Idziemy na zamek, po drodze lody i cola. W kasie zamku walka o zniżkowe bilety dla emerytów, płacimy 4 zamiast 8 litów. Cała obsługa mówi po polsku, więc pertraktacje również były po polsku. Zwiedzanie, doszukuje się jakiś śladów polskości tych ziem, ogólnie brak. Edek kupuje 15 kartek ze znaczkami, okazuje się, że ma dużo znajomych. Po zwiedzaniu idziemy do knajpy karaimskiej. Jemy jakiś karaimski przysmak, nie był to schabowy, za 22 lity , więc raczej drogo, do tego kwas chlebowy. W między czasie zdrowo się rozpadało, schronieni pod dachem nie przejmowaliśmy się. Wychodząc wstąpiliśmy do Kienesa. Troki to miasteczko karaimskie. Niegdyś Karaimi mieszkali w Trokach wyłącznie przy jednej długiej ulicy, zwanej Karaimską. Obecnie mieszka tu kilkanaście rodzin karaimskich, łącznie ok. 60 osób. Kienesa czyli świątynia karaimska, drewniana, zbudowana w XVIII w., niszczona podczas pożarów w 1794 i 1812, odbudowana, remontowana w l. 1894-1904. Jest to budowla wzniesiona na kamiennej podmurówce, na planie zbliżonym do kwadratu, nakryta czterospadowym łamanym dachem polskim, zwieńczonym niedużą czworoboczną wieżyczką. W środku siedział pan, który ożywił się dopiero jak Edek wrzucił datek. Okazało się, że mówi po polsku. Znowu poznaliśmy kawałek historii tego miejsca. Po przyjściu na parking zastaliśmy rowery okryte grubą folią. Pani zadbała, żeby nic nie zmokło. Pomogliśmy w jej zwinięciu. Ruszamy w kierunku Wilna, w poszukiwaniu noclegu. Po pewnym czasie trafiamy w środek lasu na polankę. Teren nierówny, komary w normie. W nocy budzi mnie odgłos niezadowolonego dzika, widocznie weszliśmy na jego teren. Humory dopisują, wrażeń sporo.